Bez makijażu, bez filtra, bez sztuczności. W kilkusekundowym filmiku opublikowanym na Instagramie Drew Barrymore przekazała prosty, ale istotny przekaz: starzenie się to nie wada, którą należy ukrywać, ale przywilej, który należy celebrować. Aktorka, która dorastała w blasku fleszy, po raz kolejny udowadnia, że można uosabiać Hollywood, jednocześnie promując autentyczność.
Rzadki gest w otoczeniu „doskonałości”.
W branży, w której obsesją jest wygląd i „wieczna młodość”, postawa Drew Barrymore wyróżnia się jako wyjątek. Pokazując się z gołą twarzą i pogodnym spojrzeniem, upomina się o swoje prawo do zmarszczek, cieni pod oczami i naturalnej cery – bez przepraszania za to. W wieku 50 lat aktorka walczy o realizm w opozycji do iluzji i łagodnie opiera się nieustannej presji, by „zachować młodość”. „Starzenie się to przywilej, którego nigdy nie będę brać za pewnik” – napisała w podpisie do swojego posta. Zdanie to streszcza całą filozofię: filozofię „dobrego starzenia się”, czyli bardziej empatycznego podejścia do upływu czasu.
Zobacz ten post na Instagramie
„Dobre starzenie się”, spokojna wizja piękna
To podejście, promowane już w licznych wywiadach na przestrzeni lat, stoi w opozycji do kultu anty-agingu. Aktorka woli mówić o akceptacji i wdzięczności niż o walce z nieuniknionym. W społeczeństwie, w którym nawet najmniejsza zmarszczka często staje się przedmiotem uwagi, jej postawa wyróżnia się szczerością. Według amerykańskiej psycholog Renee Engeln, autorki książki „Beauty Sick”, tego typu dyskurs pomaga dekonstruować lęk przed starzeniem się, wywoływany przez media, i przywrócić pozytywny wizerunek kobiecego ciała w każdym wieku.
Silna reakcja opinii publicznej
Reakcje na jej post były jednomyślne: wdzięczność, ulga, podziw. Tysiące kobiet chwaliło prostotę Drew Barrymore. Wiele z nich pisało, że wreszcie dostrzegły siebie w tym wizerunku pewnej siebie, naturalnej piękności. Zjawisko to uwydatnia rosnący odrzucenie „kultury filtrów” i tęsknotę za większą autentycznością, jak wynika z analizy opublikowanej jesienią tego roku przez „The Guardian”. Nawet w Hollywood, od dawna będącym bastionem estetycznego perfekcjonizmu, niektóre postaci – w tym amerykańska aktorka Cameron Diaz i amerykańska aktorka i modelka Andie MacDowell – idą w jej ślady.
Symbol nowo odkrytej wolności
Za gestem Drew Barrymore kryje się coś więcej niż wybór estetyczny: to akt niezależności i akceptacji. Pokazanie się bez makijażu to odzyskanie kontroli nad swoim wizerunkiem w obliczu presji społecznej. To także przypomnienie całemu pokoleniu, że piękno nie zna granic wieku. Drew Barrymore swoją naturalnością nie stara się zadowolić innych – inspiruje.
Pojawiając się bez makijażu i filtrów, Drew Barrymore nie tylko prezentuje szczery wizerunek siebie, ale także otwiera przestrzeń do oddychania w medialnym krajobrazie przesyconym nierealistycznymi standardami. Jej przesłanie brzmi jak zbiorowe zaproszenie do uwolnienia się od presji, do pogodzenia naszego postrzegania siebie z upływem czasu.
